Akcja ratunkowa w Himalajach dla wyprawy Mount Everest Expedition 1989 cz.4.

W 20 rocznicę tragicznej śmierci pod Everestem himalaistów: Eugeniusza Chrobaka, Mirosława Falco-Dąsala, Mirosława Gardzielewskiego, Zygmunta Andrzeja Heinricha i Andrzeja Otręby.

Akcja ratunkowa W Himalajach dla wyprawy Mount Everest Expedition 1989 cz.4.

Artur Hajzer
Triumf i tragedia cz.4.

Rob Hall i Garry Ball

Nowozelandczycy Rob Hall i Garry Ball. Właśnie wrócili spod Everestu – niestety nie udało im się wejść na szczyt. Znali naszą wyprawę. Zgłosili się do uczestnictwa w akcji ratunkowej bez minuty zastanowienia. Wiedzieli, że mają godzinę, dwie na spakowanie się i tyle – nie wahali się. Super chłopaki. Niestety, obaj się już minęli. Garry Ball umarł parę lat później na odmę płuc podczas wyprawy na Dhaulaghiri. A Rob jest tym Robem, który umarł na Evereście w 1996, bo jako przewodnik, nie zostawił swojego klienta, podczas tragicznej wyprawy opisanej w książce Krakauera „Wszystko za Everest” ( Jon KrakauerInto Thin Air.).

Andrzej Marciniak relacjonował po powrocie:

(wspomnienia Andrzeja Marciniaka, zebrane przez Andrzeja Marcisza do Epilogu książki Mirosława Dąsala „Każdemu jego Everest”)

„Po omacku szukałem apteczki. Natrafiłem w niej na kapsułki. Miałem radio.Połączyłem się z bazą. Lekarz (Marek Roslan) podał mi nazwę leku.Opisał go, powiedział co trzeba zrobić. Miałem w ręku dwie kapsułki.Jedną małą, drugą niewiele większą, ale która jest która? Długo wahałem się. Zrezygnowałem. Bałem się.”

„…Rano okazało się, że nie mam już zapałek. Przeraziłem się. Cały dzień próbowałem wykrzesać ogień, wzorem przodków, kamień o kamień. Przez radio dostałem informację, że w pobliżu powinny być  inne namioty. Ale jak je odkopać w tym śniegu nic nie widząc? Siedziałem bezradny….wreszcie znalazłem namiot, odkopałem, wpełzłem do środka,ale zapałek nie znalazłem. Wróciłem…i od razu za pierwszym razem namacałem pudełko.”

”Był czwarty dzień. Zacząłem sobie konstruować okulary. Powiadomiono mnie wtedy, że od strony chińskiej podąża mi na ratunek ekipa….Artura Hajzera. ….wypełniło mi to kilka godzin, podczas których nie musiałem siedzieć bezczynnie i tylko wsłuchiwać się w swój oddech, w wiatr, wbicie serca i czekać, czekać…I znów przyszła noc, i znów myślałem, że zaraz będę schodzić z innymi ludźmi…

Reszta to prościzna: Kathmandu – Lho La – Kathmandu = 100 godzin (30 maja – 2 czerwca)

Pojechaliśmy. Przekroczyliśmy tą granicę. Z niedużymi przygodami dostaliśmy tą chińską ciężarówkę. Po 36 godzinach jazdy byliśmy chińskiej bazie pod Everestem. Sama podróż robiła jednak wrażenie. Wytrzymać 30 godzin na tym traku nie było łatwo. No i jeden Bóg wie jak ten kierowca, jadąc non stop pustynią bez żadnej drogi znalazł bezbłędnie tą bazę. Potem cały dzień marszu moreną lodowca Rongbuk i biwak na granicy lodu pod przełęczą A rano, po około dwóch godzinach lawirowania pomiędzy szczelinami byliśmy już w obozie na Lho La przy Andrzeju Marciniaku i namiocie obozu I. Andrzej na szczęście właśnie odzyskał wzrok.Załadowaliśmy świeże baterie do jego radiotelefonu – nie miał już łączności – i mocnym decybelem obudziliśmy wszystkich w bazie po drugiej, nepalskiej stronie grani. Było trochę wiwatów i radości, jakby nie było to od dwóch dni oni nie mieli zielonego pojęcia co się z nami dzieje i czy ktokolwiek, kiedykolwiek do Andrzeja dotrze, mieli niezłą nerwówę – takie czekanie nie wiadomo na co. Jeszcze rzut oka w stronę lawiniska – żadnych śladów tragedii – wszystko równo przysypane. I na dół. Andrzej radził sobie dziarsko, szedł o własnych siłach. Wieczorem byliśmy już przy ciężarówce i znowu 36 godzin jazdy przez Kodari Passdo Nepalu, Kathmandu, prosto przed Hotel. Podszedłem do Agnieszki –masz go – bierz – tu jest – cały i zdrowy.

Już nic nie było tak jak przedtem (2 – 7 czerwca)- słowo na zakończenie.

Siedzieliśmy jeszcze trochę w Kathmandu. Było trochę wiwatów i celebry, niezbędnych podziękowań i dziękczynnych kolacji ze wszystkimi dyplomatami. Tylko ci chińscy wymówili się chorobą. Zostałem członkiem honorowym Himalaya Rescue Assoc.itp. Zjechał Janusz Majer i wszystkie inne wyprawy z gór. Na pierwszych stronach gazet było, albo o naszej „thunderbolt rescueexpedition”, albo o wolnych wyborach w Polsce ze zdjęciami unikalnego mebla o owalnych kształtach. Alan Burges (próbował dojść do Marciniaka od nepalskiej strony) przyjrzał się dokładniej zdjęciom z gazet i stwierdził –  “auu!! I know this guy from Karakorum, that is Janusz Onyszkiewicz ” – tak , tak Onyszkiewicz – teraz będzie premierem w Polsce ! –…….. really?? Are you kidding me??

Potem, jesienią zginął Jurek Kukuczka, kolejny smutny akord kończący tą epokę, który obok tej everestowskiej tragedii był ostatecznym znakiem odchodzącego czasu. Kto się nie zdążył zabić do tej pory, zrobił to zaraz potem. Era złotego polskiego himalaizmu przeszła do historii.Ideę polskiej himalajskiej krucjaty ciągnął jeszcze Andrzej Zawada – ale trudno mu było skompletować rozsądny, silny zespół.

Jak to powiedział potem  Messner w Warszawie? Zginęli bo byli najlepsi !

* poprzednie posty :

Akcja ratunkowa w Himalajach dla wyprawy Mount Everest Expedition 1989 cz.3.

Akcja ratunkowa w Himalajach dla wyprawy Mount Everest Expedition 1989 cz.2.

Akcja ratunkowa w Himalajach dla wyprawy Mount Everest Expedition 1989 cz.1.

–  Everest za cenę życia – Mount Everest Expedition 1989. Biggest tragedy of Polish climbers.

* źródłu : – http://www.wgorach.iap.pl/

** zobacz też :

Breaking news: Piotr Morawski lost on Dhaulagiri. Piotr Morawski zginął na Dhaulagiri. /Version english and polish/

goryonline.com

** zapraszam na relacje z wypraw polskich himalaistów.

AddThis Feed Button

zapraszam do subskrypcji mego bloga

Leave a comment